Oczywiście - nie pomylą się fani Harrego Pottera - na słynnym peronie 9 i 3/4 .
I wiecie co? Było tam kompletnie pusto!!! To naprawdę zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Dwa lata temu nawet nie próbowałam ustawiać się w kolejkę, żeby zrobić zdjęcie wózkowi ,,przebijającemu'' ścianę dworca King Cross. Przede mną tłoczyła się setka dzieciaków z Europy, Azji i obu Ameryk. Dziś byłam w tym miejscu sama!
Potem - przed Tate Modern - bardziej tłoczno. Pod ceglanym budynkiem na trawniku na nabrzeżu Tamizy - piknik. Słońce świeci, wiaterek powiewa, a ludzie dwójkami lub w małych grupkach siedzą na trawie, utrzymując obowiązkowy dystans - 1,5 - 2 metry.
Zachęcona beztroską atmosferą niedzielnego popołudnia śmiało wchodzę do galerii. Niespodzianka - mimo że wstęp jest za darmo, muszę mieć bilet. Odwiedzający są skrupulatnie liczeni, a każdy wchodzący zostawia w systemie swoje dane. Wszyscy podchodzą do tego z pełnym zrozumieniem. Dostać się do muzeum - niełatwo, ale oglądanie ekspozycji w tych warunkach to czysta przyjemność...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz