piątek, 2 października 2020

St Giles International London Central - do zobaczenia!

W sobotę ostatnie spotkanie ze szkołą. Rzut oka na tablicę ze zdjęciami i nazwiskami pracowników. Ostatnia wizyta w study center i... na recepcji.
Czas powiedzieć ,,Do widzenia" - mam nadzieję :)



czwartek, 1 października 2020

Tour of The Beatles' London

Londyn Beatlesów - na tę wycieczkę czekałam od początku mego tegorocznego pobytu w St Giles. 


Nie jestem zagorzałą fanką czwórki z Liverpoolu, ale lubię ich piosenki. Dorastałam przy nich i zwyczajnie mi się podobają. 


Oczywiście w Londynie miejsc związanych z ,,The Beatels" jest bardzo, bardzo wiele, nasz nauczyciel - Phil wybrał kilka. Muszę przyznać, że do roli przewodnika przygotował się naprawdę solidnie.



Po pierwsze - Hotel President przy Russell Square (56-60 Guilford Street Bloomsbury) - dwa kroki od naszej szkoły językowej - tu właśnie mieszkali Beatlesi w 1963 roku, tuż po przeprowadzce z Liverpoolu. Tu narzekali na londyńską drożyznę i dopiero przeczuwali, że nadchodzi era beatlemanii.



Następny przystanek - Soho - kolorowy mural inspirowany okładką do płyty ,,Sgt. Peppers Lonely Hearts Club Band".



Przy
1 Soho Squar - biuro firmy Paula McCartneya - MPL Communications - powstałej w 1970 r. już po rozstaniu McCartneya z ,,The Beatles".

 


Potem słynne nagraniowe Trident Studios (17 St. Anne’s Court, Soho) -  tu trafił na czarny krążek np.  przebój „Hey Jude”.


 

 

 London Palladium (7–8 Argyll Street) - tu 13 października 1963 roku odbył się chyba najważniejszy koncert zespołu. Emitowany w telewizyjnym programie „Sunday Night in London Palladium”, zgromadził rzesze starszych i statecznych Brytyjczyków z całego kraju przed telewizorami i  tłumy rozwrzeszczanych nastolatków pod gmachem szacownego teatru.  Beatlemania stała się faktem. Na budynku obok tabliczka - tu mieściło się biuro menedżera Beatlesów Briana Epsteina.

3 Savile Row - to adres pod którym odbył się inny kultowy występ. Na dachu swego studia Apple Corps Beatelsi zagrali ostatni wspólny koncert. I słynne drzwi, do których (podczas tegoż koncertu) dobijali się kolejni policjanci...




W końcu Abbey Road Studios (3 Abbey Road), gdzie w latach 1962 - 1970 r. Beatlesi nagrali ponad 200 piosenek. Ze studia założonego w 1931 r. wciąż korzystają sławy - tu np.  nagrywano muzykę do „Harry’ego Pottera”. Dlatego tylko z daleka można zerknąć na uchylone drzwi studia.



Bez problemów można za to chodzić po słynnej zebrze na Abbey Road. 

 

Kierowcy są cierpliwi. Specjalna kamera nagrywa wszystko, co się dzieje na przejściu
(https://www.earthcam.com/world/england/london/abbeyroad/?cam=abbeyroad_uk#gall-251):


Codziennie ktoś tu odtwarza scenę z kultowego zdjęcia z okładki płyty ,,Abbey Road" z 1969 r. No cóż - nie byliśmy oryginalni... :))))


 


wtorek, 29 września 2020

Spacerkiem i autobusem...

 

Dziś spędziłam popołudnie chodząc i jeżdżąc po Londynie bez żadnego konkretnego celu. Po prostu chłonęłam atmosferę miasta.
















Zachwycałam się pabami, restauracyjkami, uroczymi księgarniami, szykownymi sklepami, niezwykłą architekturą imponujących gmachów i uroczych domków - jak z powieści Agathy Christie.

Londyn jest tak różnorodny!!! To nie tylko Tower Bridge, Big Ben i London Eye - chociaż oczywiście bardzo miło popatrzeć na ,,ikony'' tego miasta z okien czerwonego, piętrowego autobusu.

Muzeum Historii Naturalnej

 
W Muzeum Historii Naturalnej (https://www.nhm.ac.uk/) podobało mi się po prostu wszystko.
Największe wrażenie zrobiła na mnie wspaniała architektura. Gmach, w którym prezentowany jest szkielet płetwala błękitnego (a do niedawna szkielet diplodoka zwany pieszczotliwie ”Dippy”) oszałamia. Cuda, które wyszły spod ręki architektów, budowniczych i malarzy zachwycają mnie na równi z cudami natury.  Muzeum Historii Naturalnej zaprojektowane przez mistrza wiktoriańskiego neogotyku Alfreda Waterhousa to prawdziwa perła. Przepiękne krużganki, wspaniale ozdobione ściany, monumentalne schody i kasetonowy sufit z cudownymi obrazami. Tu jest naprawdę pięknie. Tego wnętrza po prostu nie chce się opuszczać...



Kiedy w końcu się jednak (mimo wszystko:)) wyjdzie, żeby obejrzeć wystawę minerałów, a potem cacuszek wykonanych z tych minerałów, to zachwytom nadal nie ma końca. Ogromnie żałuję, że zamknięty był skarbiec, w którym wystawione są najdrogocenniejsze kamienie (np. diamenty, szmaragdy i... fragmenty meteorytów) oraz bezcenne precjoza (np. inkrustowana diamentami tabakiera cara Aleksandra II).



Wiem, nie można mieć wszystkiego... Dzięki temu miałam więcej czasu na zwiedzanie pozostałych części gigantycznej kolekcji.


Nie przepadam za wypchanymi zwierzętami, mimo że podziwiam biegłość preparatorów i zawsze mam nadzieję, że żadne ze stworzeń nie cierpiało przed śmiercią. Sale z takimi eksponatami mijałam więc szybciej niż inne, jednak rodzina słoni stojąca przy modelu wieloryba - największego ssaka na ziemi - zrobiła na mnie wrażenie. Słonie wydawały się takie niegroźne i malutkie w porównaniu z obłym ciałem wodnego olbrzyma.


Jak już pisałam w poprzednich postach z powodu pandemii koronawirusa w muzeach jest prawie pusto - dzięki temu bez żadnych problemów obfotografowałam duży model ruszającego się Tyrannosaurusa rexa i dwa modele mniejszych, ale groźniej szczerzących zęby dinozaurów.





Ruchomymi schodami do ,,wnętrza Ziemi" również dostałam się bez jakiejkolwiek kolejki.


Tu czas mijał tak szybko, że nie zauważyłam, kiedy dobiegł końca kolejny dzień w Londynie :)