piątek, 2 listopada 2018

...i po Halloween

  


  W środowe popołudnie szkolna restauracyjka zamieniła się w studio artystyczne. Pod czujnym okiem jednego z nauczycieli uczestnicy kursów ,,ogólnego angielskiego" robili tradycyjne lampiony z dyni, czyli jack-o'-lanterns.
  Na stołach  leżały kartki z przepisami ,,jak wydrążyć dynię" i wzorami, które można było wykorzystać tworząc ,,twarze" halloweenowych latarni. Na zajęcia przyszli głównie studenci z Japonii, Korei i Chin, ponieważ dopiero tutaj, w angielskiej szkole zetknęli się z tą nową dla nich tradycją. (Warto dodać, że moi gospodarze - państwo w wieku około 70 lat mówili, że kiedy byli dziećmi prawie nie stykali się z halloweenowymi tradycjami jak dyniowe latarnie, czy wieczory Trick or Treat. To wszystko dotarło do Anglii znacznie później, wraz z innymi elementami amerykańskiej popkultury).
  Następnego dnia wszystkie zrobione w szkole latarnie znalazły się w pobliskim pubie. Tym razem na wieczorku integracyjnym pojawili się również studenci z licznych europejskich państw. Atrakcji było co niemiara. W nastrojowo udekorowanej sali pojawiła się utalentowana Francuzka - nauczycielka zaprzyjaźnionej szkoły  artystycznej - która fantazyjnie malowała twarze gości. Dzięki takiej charakteryzacji na sali zaroiło się od Jokerów, wampirów i duchów. 

  Wieczorek był również sposobem na zintegrowanie studentów. Przy wejściu każdy otrzymywał ankietę z dziesięcioma pytaniami, które należało zadać wielu uczestnikom zabawy, żeby poprawnie wypełnić blankiet i zyskać szansę na wygranie głównej nagrody. W przerwie odbywały się wyścigi mumii, pokazy halloweenowych kostiumów oraz tańce strachów. Każdy mógł wylosować tradycyjny brytyjski halloweenowy przysmak - jabłko w karmelu lub czekoladzie.
    To był naprawdę miły wieczór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz