niedziela, 4 listopada 2018

Piątek i sobota... w V&A

  
  Wszyscy obcokrajowcy, których spotkałam w szkole, mówili mi, że jednym z najciekawszych miejsc w Londynie jest Victoria and Albert Museum. Po piątkowej i sobotniej wizycie we wspaniałym gmachu przy Cromwell Road dołączyłam do grona fanów tego  przybytku sztuki, rzemiosła i kultury.

  W piątkowy wieczór po raz pierwszy uczestniczyłam w
Día de Muertos Festival. 
 Wszystkich, którzy są ciekawi tego święta odsyłam do wikipedii:
    Festiwal zorganizowany był przy okazji wystawy prac Fridy Khalo. Ekspozycja (niestety dla mnie) cieszyła się tak dużą popularnością, że żeby mieć szansę na kupno biletu, trzeba było zjawić się w kasie na trzy godziny przed jej otwarciem. I tylko kilkudziesięciu pierwszym szczęśliwcom udawało się dostać kartę wstępu. Ja nie miałam tyle szczęścia. Jednak festiwal też był wydarzeniem wartym zobaczenia...


     Całą sobotę poświęciłam natomiast na zwiedzanie muzealnych wnętrz i stałych ekspozycji.


  Wycieczka podobała mi się tym bardziej, że w ciągu dnia odbyłam trzy prywatne spotkanie z trzema różnymi przewodnikami, oprowadzającymi po kilku częściach muzealnego gmachu. Najdłużej zatrzymałam się w imponującej muzealnej bibliotece...

 


  Wszyscy pracownicy w niezwykle ciekawy i przystępny sposób opowiadali o wybranych tematach. Poznałam historię powstania kolekcji i losy kilku najciekawszych spośród 4,5 miliona eksponatów.
   W ciągu kilkunastu godzin podróżowałam w czasie i przestrzeni.
Kolekcja obejmuje bowiem przedmioty powstałe na przestrzeni 5000 lat pochodzące z Europy, Ameryki Północnej, Azji i Afryki Północnej.
     Polecam!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz