piątek, 25 września 2020

Popołudnie w Tate Britain

I znowu popołudnie w Tate Britain. Byłam tu calutki dzień dwa lata temu, ale uznałam, że z grupą znajomych że szkoły językowej ta wizyta będzie... bardziej rozrywkowa. 


I wcale się nie myliłam :)

Bawiliśmy się dobrze i dzięki naszemu nauczycielowi, który w przezabawny sposób opowiadał o kolekcji, usłyszeliśmy mnóstwo ciekawostek związanych ze znanymi  obrazami i ich twórcami.

 


Ja zostałam w galerii sama nieco dłużej,  bo chciałam znów popatrzeć na prace moich ulubionych prerafaelitów i chociaż na kilka chwil znów zajrzeć do sal obrazami Turnera... 

 

Kiedy już miałam wychodzić, okazało sięże czeka na mnie niespodzianka. Odkryłam obrazy dwóch malarek (Gwen John i Marie-Louise von Motesiczky),
o których nic dot
ąd nie wiedziałam. Ich prace zrobiły na mnie duże wrażenie.

 
 

 

Człowiek uczy się całżycie - i jaką czerpie z tego przyjemność!!!

Jeszcze tylko:

 

... maleńkie zakupy w muzealnym sklepiku...



Andy Warhol w Londynie?


Owszem!!!

Czasowa wystawa w Tate Modern.
Tym razem już wiedziałam, że bilety trzeba kupić z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem i że nie wolno się spóźnić nawet 15 minut, bo... nie zostanie się wpuszczonym... I na nic wszelkie tłumaczenia.

Na tej wystawie niezwykle trudno było zachować ,,social distancing". Mimo ograniczeń w sprzedaży biletów i tak znalazło się wielu amatorów sztuki klasyka popartu.



No i oczywiście   m u s i a ł a m   kupić kilka magnesów: ten z Marilyn Monroe, ten z Jacqueline Kennedy, no i ten z puszkami zupy pomidorowej... I chociaż nie musiałam, kupiłam też ten Elvisem :))))
                                                         

Cieszę się, że tu byłam!!!

środa, 23 września 2020

Literacki niedźwiadek w Londynie, czyli na stacji w...

Dwa razy już byłam w miejscu, gdzie Harry Potter rozpoczynał swoją pierwszą podróż do Hogwartu. Dziś czas na innego literackiego bohatera. Ulubieńca nieco
młodszych czytelników.
 

Wiecie dlaczego miś, który pewnego dnia zamieszkał w londyńskim domu Brownów nazywał się Paddington? Oczywiście  - ponieważ został znaleziony na stacji kolejowej o takiej nazwie. Dziś na peronie numer jeden, pod wielkim zegarem można zobaczyć pomniczek misia i przeczytać przypiętą do jego ubrania karteczkę: ,,Proszę, zaopiekujcie się tym misiem. Dziękuję."



 

Brownowie nie pozostali głusi na tę prośbę i dlatego Paddington znalazł się w Nothing Hills (gdzie niestety nie udało mi się już dojechać). 
Tymczasem zacz
ęłam poszukiwania śladów niedźwiadka na stacji.
 

Jest - ławeczka poświęcona naszemu bohaterowi i mała, okrągła zielona tabliczka upamiętniająca Michaela Bonda - autora książek o przybyszu z Peru...

 

Potem jeszcze sklep, gdzie (kiedy nie ma koronawirusowej pandemii) można kupić WSZYSTKO z Misiem Paddingtonem.



Chyba mam szczęście, że dziś było  zamknięte, w przeciwnym razie na pewno nie oparłabym się zakupom...

Mam nadzieję, że wszyscy nasi czytelnicy z przekonaniem powtórzą słowa z zakładki ze słynnym niedźwiadkiem - ,,I love books'' :)))

wtorek, 22 września 2020

Tak sobie pogrywamy :)

 

Wtorkowe popołudnie to najlepszy czas na gry planszowe. Czas mija niepostrzeżenie, kiedy spędza się go w przesympatycznym towarzystwie, ucząc się przy okazji wielu naprawdę ciekawych słów. Duuuuużo śmiechu i sporą dawka optymizmu na kolejne dni spędzone na nauce angielskiego. 

W naszej szkolnej czytelni od dziś będziemy jeszcze goręcej zachęcać wszystkich do gier planszowych.

I like it :))).

poniedziałek, 21 września 2020

Poniedziałek w St Giles London Central International

Poniedziałek w St Giles - to znów było jak powrót do domu.

 

Uśmiechnięci, życzliwi, przesympatyczni nauczyciele i niezwykle pomocni pracownicy administracji. Tyle że... w opustoszałym niemal budynku. Studentów naprawdę niewielu, tablica z rozkładem - prawie pusta. W wyremontowanej kawiarence, do której dwa lata temu na przerwy schodziły się tłumy, teraz podczas obiadu naliczyłam 12 osób...

W mojej grupie dziesięć osób - stoliki daleko od siebie. Praca w grupach - wyłącznie w maskach. Nauczyciel rozdaje materiały liderom, tylko oni dotykają kartek. Po skończonej grze czy zabawie językowej wszystkie papiery nauczyciel wyrzuca do pojemnika na makulaturę i wszyscy w klasie dezynfekują ręce, mimo że niczego podczas gry nie dotykali... Nauka w czasach koronawirusa...

Ale mimo wszystko - bardzo się cieszę, że tu jestem.

niedziela, 20 września 2020

Niedziela na... dworcu (i w galerii :))

 
  

 Nie jestem oryginalna. Gdzie mogłam rozpocząć swoją pierwszą londyńską niedzielę?


 

Oczywiście - nie pomylą się fani Harrego Pottera - na słynnym peronie 9 i 3/4 . 

 

I wiecie co? Było tam kompletnie pusto!!! To naprawdę zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Dwa lata temu nawet nie próbowałam ustawiać się w kolejkę, żeby zrobić zdjęcie wózkowi ,,przebijającemu'' ścianę dworca King Cross. Przede mną tłoczyła się setka dzieciaków z Europy, Azji i obu Ameryk. Dziś byłam w tym miejscu sama! 



W sklepie z gadżetami związanymi z nastoletnim czarodziejem - kilka osób z obsługi i troje klientów... Mało czarodziejsko... Wszystko ma jednak dobre strony - pewnie sporo osób teraz zamiast kupować ,,magiczne" akcesoria, po prostu czyta książki J.K. Rowling...

Potem - przed Tate Modern - bardziej tłoczno. Pod ceglanym budynkiem na trawniku na nabrzeżu Tamizy - piknik. Słońce świeci, wiaterek powiewa, a ludzie dwójkami lub w małych grupkach siedzą na trawie, utrzymując obowiązkowy dystans - 1,5 - 2 metry. 


Zachęcona beztroską atmosferą niedzielnego popołudnia śmiało wchodzę do galerii. Niespodzianka - mimo że wstęp jest za darmo, muszę mieć bilet. Odwiedzający są skrupulatnie liczeni, a każdy wchodzący zostawia w systemie swoje dane. Wszyscy podchodzą do tego z pełnym zrozumieniem. Dostać się do muzeum - niełatwo, ale oglądanie ekspozycji w tych warunkach to czysta przyjemność...

 




A przede mną - jak zabawnie by to nie brzmiało - klasyka sztuki współczesnej :).